Zdjęłam z siebie gryzący sweter oczekiwań,
a potem czapkę niewidkę...
Zdjęłam płaszcz wartości narzuconych,
szpilki wymuszonej pewności,
szelki zdań nieswoich,
sztywną koszulę powinności,
spodnie kantem dzielące,
biustonosz trzymający pierś zawsze do przodu,
koronki jedynej słusznej kobiecości,
pas cnót wszelakich...
Zdjęłam dres szarej codzienności,
pidżamę senności i bez,
kapcie miękkiego poranka...
Zmyłam kocie oko pożądania,
pomadkę uśmiechu,
puder maskujący niedoskonałości bytu...
resztki nie mojej prawdy ze skóry...
resztki mojej nieprawdy...
Stoję.
Od dziś sparring z życiem jedynie na gołe klaty.