Znaleźliśmy się kolektywnie w punkcie, gdzie inność jest już nie tyle wytykana, co wręcz tłumiona, a zdecydownie odrzucana, różnice są powodem do wstydu, wyrażanie siebie jest aktem odwagi, wyjątkowość to stan wyższości określony medalem lub zasłużeniem innego typu, a autentyczność niesie za sobą ogromne koszta.
Moi Drodzy... wszystko nam się totalnie p.pierdoliło...
Odmawiając sobie radości i przyjemności, dumnie bijemy rekordy przynależności do, no właśnie... ogółu, większej vel. silniejszej grupy, wyznaczników, norm, standardów najlepiej tych coraz wyższych w dziedzinach "właściwych"...
Smutne to... bo to historia o braku poczucia bezpieczeństwa, byciu niewidocznym, potrzebie przynależności i strachu przed odrzuceniem... tylko na ogromną skalę...
Okraszona wzniosłymi hasłami lojalności, honoru, jedności, dumy...
Tylko nie wobec siebie...
Wobec siebie, to historia o rezygnacji z własnych potrzeb, w ogóle z ich posiadania, wręcz trudach ich zauważenia i rozpoznania, zostawianiu siebie na koniec listy spraw do załatwienia, o poświęceniu, które krzywdzi, o wstydzie, o smutku, o tęsknocie, o dopasowaniu do norm, w których od wieków nam niewygodnie... czasem o walce w ich imię...
Normą określamy to, co w pewnym momencie i temacie, grupa ludzi uznanych za właściwych, po zebraniu odpowiednich argumentów, przyjęła za słuszne i najlepsze na dany moment, dla większości.
Normy określili ludzie.
Są więc one odzwierciedleniem wiedzy i świadomości tych ludzi na dany czas i miejsce. Również ich ograniczeń.
" - Przecież tak nie wypada, Alicjo!
- Gdyby ludzie się umówili, że wypada nosić twaróg na głowie, nosiłabyś?"*
Kolektywnie nosimy twarogi na głowie, pełni strachu o ich utratę.
Różnice, różnorodność, indywidualność, to naturalny stan każdego człowieka. JEDYNY realnie NORMALNY stan.
Jak DNA... linie papilarne...
To jest bardzo gruby temat, ciężki do zamknięcia w kilku zdaniach...
Tym grubszy, że strachem przed innością, wyuczonym przez wieki, zamykamy się w złotych klatkach i czujemy presję wymuszanej potrzeby ograniczania każdego, kto próbuje żyć swoją innością... nawet siłą... w imię przynależności i dobra ogółu... od siebie zaczynając...
Normy stają się ograniczeniami, różnice i inności powodem do ataków i wojen, przemoc w imię dobra jest na porządku dziennym i zdecydowanie fiksujemy się na naszych obowiązkach, zapominając o prawach...
Mamy problem z mówieniem NIE, raczkujemy z asertywnością, porównujemy się do innych, żeby znaleźć coś podobnego i poczuć się bezpiecznie, jednocześnie rywalizując w pewnym stopniu, żeby poczuć się lepiej...
Poprawiamy się i naprawiamy, krytykując swoją inność i różnice, mając w sumie pretensje o bycie sobą i swoją realną wyjątkowość wynikającą z natury... przez co jedynie tłumimy swoje piękno i odbieramy sobie szczęście i radość z życia...
Unieszczęśliwiamy się w imię tworzenia wspólnego szczęścia, nie zauważając, że ten kompromis jest zgniły.
A przecież możemy zbudować szczęśliwe społeczeństwo jedynie ze szczęśliwych jednostek.
Każdy z nas się liczy.
Dbaj o siebie.
Najpierw Ty.
Who missed me...?
Jeszcze dobrze nie wjechał listopad, a ja już grzebię w bebechach życia...
Dzień dobry.
*Lewis Carroll "Alicja w Krainie Czarów"