Aśka powiedziała mi kiedyś "Kamila, zróbmy jakiś projekt dla kobiet."
Pracowałyśmy już wtedy razem kilka lat. Aśka przy sesjach kobiecych już od dłuższego czasu, ja miałam okazję do niej dołączyć. Zawsze szła drogą wspierania kobiet i otwierania ich na same siebie, na swoje piękno, na świat... i towarzyszyła im bardzo często w wyjątkowo przełomowych momentach, a czasem sesja z nią takim przełomowym momentem się okazywała.
Zawsze podczas przygotowań i samej sesji wybrzmiewało wiele historii. Asia prowadziła, towarzyszyła, uwieczniała moment.
Ogromnym wyróżnieniem dla mnie oraz nauką, było w tych procesach uczestniczyć.
Na pomysł Asi przystałam więc od razu.
Dogrywałyśmy go niespiesznie, popijając kawą. Bo miał być dla kobiet, otwierający, pokazujący im inną perspektywę... ale na co... właśnie... miał mieć punkt wspólny dla wszystkich sesji.
Sukienka, rzekła Asia.
Tak, sukienka miała być tą nicią łącząca.
Ale co jeszcze, bo to nadal nie do końca to... czegoś brak.
Czerwona, dodałam ja.
Tak powstał ten pomysł w pełni.
Sukienka, najbardziej kobieca forma.
Czerwona, bo to kolor często budzący w kobietach największy dystans.
A przecież czerwieni jest wiele, form sukienek jest wiele, możliwości jest wiele...
Otwórzmy się na kobiecość, otwórzmy się na odwage, zburzmy pewien stereotyp.
Tak.
Wszystko się zgadzało.
Chęć udziału zgłosiło ponad 50 kobiet. Nie było prostym wybrać z nich tylko kilka...
Litry kawy, burza mózgów, milion razy czytane historie i przeglądane zdjęcia zgłoszeniowe...
Wizje kadrów, stylizacji, całości...
Sesji miało powstać 12 i miał z nich powstać w kolejnym roku kalendarz książkowy. Czerwony oczywiście.
Niestety nie powstał.
A sesji było finalnie 13.
Ostatnia jako wsparcie charytatywne dla chłopca w potrzebie.
To był mój pierwszy tego typu projekt z Asią... niestety jedyny... i ostatni...
Tym bardziej dla mnie znaczący...
Pomyślałam, że warto go przypomnieć.
🖤