Łapanie za słówka mogłabym spokojnie nazwać swoim darem, bo przychodzi mi z niesamowitą lekkością. Odmawiałam sobie tej przyjemności przez kilka lat ostatnich, tym chętniej do niej obecnie wracam, trenując nagminnie i gierki słowne odprawiając gdzie tylko nadarza się okazja, a w minioną niedzielę nadarzyła się okazja cudowna, co postanowiłam wykorzystać i wdzięczna jestem niezmiernie, że się udało.
Zabawa była tym większa, gdyż wszelkie te niedzielne słowne gierki rozgrywały się w formie kolażu. Moje wewnętrzne dziecko skakało więc z radości pod sam czerep.
Gosia Konieczna gościła na swoich warsztatach, a ta Pani w słowa umie bardzo i puentą zawsze trafną zarzuca.
Słowa więc przetaczały się ilościami hurtowymi przez rąk i kartek wiele, nożyczki i kleje nie dotykały blatów stołu zbyt długo, powstawały memy, wiersze, padło wiele odpowiedzi na wiele pytań, a słowa chętnie niosły się same, nie koniecznie przez nasze głowy, efekty więc były zaskakująco i wyjątkowo ciekawe.
Cudowna również grupa się nas zebrała. Wiele niesamowitych osobowości, z wieloma niesamowitymi historiami i z cudowną otwartością.
A choć o słowa głównie chodziło, to jakoś teraz, po fakcie, brakuje mi ich do opisania całej sprawy. Najwięcej działo się w środku, w doświadczaniu na bieżąco, w przepływie, w obecności...
Wdzięczności.
LuV U
milka