Piątek, Listopad 25, 2022, 19:28

Od kiedy wylądowałam na małej wsi pod lasem i zmieniłam dość zdecydowanie styl życia, moim głównym „zajęciem” czy „źródłem utrzymania” są wszelkie formy artystyczne... najbardziej tworzenie kolaży i pisanie...
Na stan obecny nie nazwę się nawet małym przedsiębiorcą... nawet nie mikro... bo nie mam obecnie zbyt wiele wspólnego z prowadzeniem działalności...

 

Przez wiele lat do tego momentu miałam i mam styczność z wieloma artystami i rękodzielnikami.
Jednocześnie, przez wiele lat pracowałam na artystycznym freelansie, a wolne zawody, zwłaszcza artystyczne, to w Polsce ciekawy dołek zarobkowy, bo wpadamy w ogrom luk dziwnych, różnych i niekoniecznie korzystnych... i miałam w tym okazję prowadzić własne i wspólne salony na przykład...

Również w tym artystycznym freelansie miałam okazję współpracować z wieloma różnymi firmami, mniejszymi lub większymi, również z korporacjami...
Służyła mi ta współpraca o tyle, że przeważnie nie byłam zatrudniona na sztywnych umowach, a na kontraktach, które dawały mi dawkę potrzebnej swobody. Dodatkowo nigdy nie zatrzymywałam się w jednym miejscu, więc miałam lekkość zmian w razie potrzeby i mogłam pracować tam, gdzie najzwyczajniej w świecie lubiłam otaczających mnie ludzi.
Kiedy ludzie migrowali, bardzo często migrowałam również ja... czasem migrowaliśmy za sobą i to było fajne...

Miałam okazję wystawiać konkretne faktury, zarabiać grube kwoty, miałam również okazję lecieć kilka miesiący na zerze lub stracie...

 

A jeszcze zanim to wszystko, to miałam okazję się pouczyć i choć nigdy nie poszłam na studia, to skończyłam dość ciekawe liceum i wylądowałam po nim z tytułem technika agrobiznesu...
To taka moja część, o której nie często mam okazję i potrzebę mówić...

 

W każdym razie ma to tyle wspólnego z moim życiem obecnym, że po pierwsze wiem dlaczego jem tak a nie inaczej, a po drugie, mieliśmy w programie nauczania trochę przedmiotów ekonomicznych... m.in. ekonomię, ekonomikę przedsiębiorstw ze skupieniem na przedsiębiorstwach małych i mikro, rachunkowość, przedsiębiorczość, zarządzanie, podstawy psychologii i podstawy prawa... pisaliśmy biznesplany, robiliśmy masę rozliczeń i generalnie bardzo lubiłam tą zabawę w zarabianie...

 

Dalej, już w pracy, ciężej więc było mnie zrobić w bolo, choć teoretycznie dziewczynka od machania pędzlami niewiele wie...
A jednak.
Przepisy zmieniają się w zastraszającym tempie, niemniej nadal nie przeraża mnie język urzędowy i wiem po prostu jak się nim, w tych przepisach, poruszać...

 

Nigdy nie lubiłam sprzedawać i handlować ogólnie.
A ile firm bym nie obeszła jako wizażysta, tak zawsze sprzedaż liczyła się bardziej niż moje umiejętności artystyczne... 
Zdecydowanie wolałam więc szkolenia, zwłaszcza z handlowcami i obsługą sklepów, bo miałam okazję mieć chociaż trochę wpływu na inną formę przedstawiania sprzedaży i starałam się wesprzeć zrozumienie potrzeb klienta oraz dobieranie produktów wg nich, a nie wg planów sprzedażowych...
Napatrzyłam się jednocześnie na zabiegi handlowe dość nieuczciwe, jak przeklejanie dat ważności na produktach i inne szajsy na zaoszczędzenie kasy przez korporacje...

 

No i najprostszy zabieg pt. trendy, nowość, must have!
Tworzące sztuczne i nieistniejące potrzeby...
Oraz w tym wszystkim, wrzucanie istniejącego od lat rodzaju kosmetyku pod inną nazwą i nową formą makijażu, czyli również starą tylko nazwaną inaczej, żeby sprzedawał się na nowo, lepiej...

Warstwy makijaży wraz z nowymi technikami rosły, ilość potrzebnych, wręcz niezbędnych produktów rosła, rosły obroty i biznes pięknie się kręcił.
Rosły wraz z nimi, w szufladach kobiet, tony nieużywanych kosmetyków, często ewidentnie niepotrzebnych, bo po milion sztuk tego samego tylko pod inną nazwą, a z tego tona śmieci, bo jednak termin ważności był...

Marketing to kawał grubej dziedziny opierającej się na tworzeniu potrzeb realnie nieistniejących, dla napędzenia zysków firm wielkich...
Nie ma w tym nic w trosce o klienta.
NIC.

Czarny piątek w tym wszystkim, jest tylko kolejną pomocą w nakręcaniu tego biznesu...
dalej oferty i pakiety świąteczne...
i na początku stycznia mega wyprzedaże itp...

Jeśli myślicie, że jakiekolwiek wielkie przedsiębiorstwo realnie traci, żebyście mieli przyjemność, to tak nie jest. Wiadomo, że tabelki pokazują w biurach rzeczy różne, raz jest lepiej raz gorzej, czasem widać nawet jakąś stratę, ale to wszystko nadal się kręci i o to kręcenie właśnie chodzi, o obrót.

I w żadnym przedsiębiorstwie, najprościej, nie opłaca się zostać z nadmiarem produktów fizycznych na nowy rok rozliczeniowy, ze względu na kwestie podatkowe.
Ot taki czynnik głównie ważny.

Czy jestem przeciw BLACK FRIDAY...?
Ogólnie nie.
Promocję można zrobić zawsze i pod inną nazwą... każdy może mieć swój powód i swój wybór...
Uważam, że świadomość ludzi wzrasta i widzę jak przestajemy cały ten wir nakręcać, a zaczynamy korzystać z umiarem.
Nie mam zamiaru banować czy krytykować kogoś, kto korzysta z tych promocji, bo wiem, że czasem to jedyny moment, kiedy możemy sobie na coś pozwolić... albo skorzystać przy okazji na rzecz, którą i tak byśmy kupili w podobnym czasie... w tym punkcie też byłam.

Jestem przeciw nadprodukcji, robieniu ludzi w bolo i tworzeniu sztucznie potrzeb, kosztem ludzi, bo marketing gra na emocjach, a to jest zwykła manipulacja, czyli generalnie przemoc emocjonalna.
Realizowana nieustannie na masach ludzi... legalnie...

Na tym właśnie świat stoi...

Tak, zdarza mi się kupić w sieciówce, choć wolę z drugiego obiegu.
Tak, zdarza mi się kupić kosmetyk popularnej marki, choć wybieram je w swoim własnym kryterium.

Zdecydowanie jednak wolę kupować od rękodzielników i artystów, bo te rzeczy mają nieporównywalnie większą wartość, kawałek serca.
Kosmetyki wolę kupować w małych manufakturach i zdecydowanie nieporównywalna jest ich jakość.

 

I teraz... jeśli jakikolwiek rękodzielnik, artysta, mała manufaktura, mała firma, postanawia zrobić promocję obniżając swoje ceny, to oni to ewidentnie robią dla ludzi, z serca... człowiek dla człowieka.

Bo zazwyczaj i tak ceny regularne nie są ustalane wysoko, względem kosztów, które mali przedsiębiorcy ponoszą, ba! one są bardzo często relatywnie niewielkim zyskiem. Więc jeśli wchodzi cena promocyjna, to często wiąże się ona z bardzo niewielkim zarobkiem lub wręcz jego brakiem... a praca rąk, tworzenie sercem, poświęcony czas, zdolności... no kaman! to ciężko w ogóle wycenić w pieniądzach...

Cała idea BLACK FRIDAY często wymusza właśnie na tych ludziach wjazd w wir popularnego marketingu, żeby zwrócić na siebie uwagę. Wielu rezygnuje z tego pędu i musu i to jest piękna, świadoma decyzja. Wielu się na niego godzi, żeby się względnie utrzymać... i tu też stron nie mam zamiaru dzielić, bo rozumiem oba położenia.

Niemniej, kiedy dostajecie jakąkolwiek zniżkę u twórcy czy w małej manufakturze lub małej firmie, to doceńcie ją milion razy bardziej... 

 

LuV U

milka


Brak komentarzy.
(*) Pola obowiązkowe
Copyright ©2021 milkagiemza.pl, Wszelkie Prawa Zastrzeżone

Postaw mi kawę na buycoffee.to 

Ta strona może korzystać z Cookies.
Ta strona może wykorzystywać pliki Cookies, dzięki którym może działać lepiej. W każdej chwili możesz wyłączyć ten mechanizm w ustawieniach swojej przeglądarki. Korzystając z naszego serwisu, zgadzasz się na użycie plików Cookies.

OK, rozumiem lub Więcej Informacji
Informacja o Cookies
Ta strona może wykorzystywać pliki Cookies, dzięki którym może działać lepiej. W każdej chwili możesz wyłączyć ten mechanizm w ustawieniach swojej przeglądarki. Korzystając z naszego serwisu, zgadzasz się na użycie plików Cookies.
OK, rozumiem